


"Elegia dla bidoków"
reżyseria: Ron Howard
USA 2020
dostępny na: Netflix
"Cóż za piękny dzień"
reżyseria: Marielle Heller
USA 2020
dostępny na: HBO GO
"Lekcja miłości"
reżyseria: Małgorzata Goliszewska, Katarzyna Mateja
dokument, Polska 2019
dostępny na: HBO GO
"Normalni ludzie"
reżyseria: Lenny Abrahamson, Hettie Macdonald
serial, Wielka Brytania 2020
dostępny na: HBO GO
Magdalena Wojtaś
O wielu książkach, filmach i serialach pisano w minionym roku, że można się w nich przejrzeć jak w lustrze. Coś w tym jest, że w czasach niepewności szukamy odbicia rzeczywistości w sztuce z nadzieją, że znajdziemy tam odpowiedzi na pytania, które stawia przed nami nowa, nieznana codzienność. Szukamy też oczywiście oderwania albo zwykłego pocieszenia. Dlatego na dobry początek roku wybrałam kilka tytułów – co prawda nie wszystkie są wychwalane przez krytyków, ale za to przynoszą otuchę i przywracają wiarę w ludzi. Mam wrażenie, że bardzo tego teraz potrzebujemy.
Czym skorupka za młodu...?, czyli Elegia dla bidoków
O tej powieści mówiła cała Ameryka. J.D. Vance, potomek tytułowych bidoków – zubożałej białej klasy pracującej – opisał historię trzech pokoleń swojej rodziny. Zawarł w niej analizę rozwarstwienia społecznego w Stanach Zjednoczonych i ciemnych stron amerykańskiego snu o dobrobycie. Nie trzeba było długo czekać, by wytwórnie zaczęły się bić o prawa do ekranizacji. Za kamerą stanął wielki Ron Howard, twórca Pięknego umysłu, a film pojawił się jako produkcja oryginalna serwisu Netflix.
J.D. jako pierwszy w rodzinie zdobył dyplom wyższej uczelni i ma przed sobą realną szansę na zrobienie kariery. Jednak zamiast brać udział w rozmowach kwalifikacyjnych w dużych kancelariach prawniczych, wraca do domu, gdy dowiaduje się, że jego matka trafiła do szpitala po przedawkowaniu heroiny. Tak rozpoczyna się jego historia, w której teraźniejszość miesza się ze wspomnieniami trudnego dzieciństwa, naznaczonego balansowaniem pomiędzy uzależnieniem matki od narkotyków, jej emocjonalną chwiejnością i wikłaniem się w kolejne niezdrowe związki, a jego własną próbą przebicia szklanego sufitu biedy i patologii, głównie przy wsparciu babci.
Krytycy wytykają Howardowi, że wybrał z książki tylko powierzchowne wątki bez wnikania w skomplikowany obraz świata bidoków, albo wprost przeciwnie: że chciał opowiedzieć za dużo, że się pogubił. Sympatycy ekranizacji podkreślają realizm historii, żywe emocje, jakie obserwujemy na ekranie, i przesłanie, które mówi o tym, że „jesteśmy tacy, jacy się urodziliśmy, ale możemy decydować o własnym losie”. Nawet jeśli nie każdego przekonuje taka narracja, to warto ten film obejrzeć choćby dla Glenn Close i Amy Adams, które dają popis aktorstwa najwyższych lotów. Złośliwi twierdzą, że ich role są skrojone wyłącznie pod nominacje do Oscarów, ale nawet jeśli tak jest, to będą to nominacje jak najbardziej zasłużone.
Być na tak, czyli Cóż za piękny dzień
(...)
Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.