


Znajdźcie mi kogoś, kto nie marzy o spokojnym życiu i harmonii między różnymi jego dziedzinami. Nawet miłośnicy zawrotnego tempa i adrenaliny miewają chwile słabości i chcieliby – chociaż na moment – odetchnąć od wszystkich wrażeń czy bodźców. Kiedy jednak dobijają się do nas takie myśli, szybko ganimy siebie, oczywiście z należytą osobom dorosłym powagą, bo przecież do życia trzeba podchodzić odpowiedzialnie, rachunków nikt za nas nie zapłaci, a jeśli chce się coś mieć i coś osiągnąć, to trzeba sobie na to (nierzadko w pocie czoła) zapracować.
Pogoń za spokojem
W II wieku rzymski pisarz Plaut (w każdym razie jemu przypisuje się te słowa) lamentował:
Niechaj bogowie przeklną męża, co jako pierwszy pojął
Jak odmierzać czas – i niechaj przeklną także tego,
Co wzniósł tutaj zegar słoneczny,
By tak koszmarnie ciąć i rąbać moje dni
Na drobne kawałeczki!
Życie Marzeny Laren, autorki bloga „Slow Life by Marzena”, do pewnego momentu było w zasadzie przerąbane na dwie części. Pierwsza z nich to praca w dużej firmie w dziale sprzedaży, w którym obowiązywały procedury i standardy, gdzie dążyło się nie tylko do realizacji wytyczonych celów, ale frajdą (i – powiedzmy szczerze – także obowiązkiem) było tych celów ciągłe przekraczanie. W nagrodę dostawało się naprawdę niezłe jak na polskie warunki pieniądze. Normalny człowiek musiał być z takiej pracy (nieprzerwanie) bardzo zadowolony.
Kłopot jednak w tym, że Marzena koło trzydziestki zaczę (...)

Aby wyświetlić pełny tekst musisz być zalogowany
oraz posiadać wykupiony dostęp do tego numeru.